poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział dziewięćdziesiąty czwarty



Okiem Zbyszka :

Wyszedłem z mieszkania . Nie mogłem w to uwierzyć, że będę tatą. Mam nadzieję, że Ania się na mnie nie pogniewa. Przechodziłem koło kwiaciarni. Wstąpiłem i kupiłem dla niej ładne róże. Później już wróciłem do mieszkania.
-Gdzie ty byłeś? Martwiłam się strasznie. – powiedziała ukochana, która rzuciła mi się na szyję
-Przepraszam musiałem przemyśleć to wszystko. Proszę to dla ciebie
-Dziękuję piękne. Jutro mamy pociąg wieczorem.
-Zapomniałem. Szkoda. Kiedy się zobaczymy?
-Na meczu pewnie
Ostatni wieczór spędziliśmy miło. Rano musiałem wstać wcześniej niż Ania bo trening. Uroczo wygląda jak śpi.

Z perspektywy Ann:

Śpię sobie smacznie a tu nagle mój telefon zaczyna wariować. Mmmm….Ciekawe kto to się  dobija? Zbyszek.
-Halo – powiedziałam zaspana
-Hej..Spałaś ?
-Powiedzmy. A tak a pro po to która godzina ?
-Mamy południe. Śpiochu śniadanie masz zjeść . Przygotowałem Wam rano. Malwa pewnie zjadła a ty jak zwykle śpisz.
-Oj tak wyszło. Dobra idę jeść. Do zobaczenia w domku. Papatki
Dobra przyznaję się troszkę mi się przyspało, ale w końcu wszystko trzeba odsypiać….
Wstałam ogarnęłam się i poszłam do kuchni. NA stole prócz całego talerza kanapek leżała również karteczka od Malwiny. ‘’Wyszłam na zakupy . Będę koło trzynastej. Smacznego’’
Wyboru raczej nie miałam więc musiałam zjeść co najmniej połowę tego co było  na tym talerzu.

Okiem Wery:

Po wspólnym śniadaniu zaczęłam pakować swoje rzeczy by czegoś nie zapomnieć. Nie wolno się przecież denerwować. Później wzięłam laptopa i zaczęłam powoli przeglądać suknie ślubne. Miałam nadzieję , że znajdę taką bym w nią weszła. Po przeglądnięciu jakiś setek sukni znalazłam taką , która od razu przypadła mi do gustu. Była taka prosta ale z koronkami. Do tego zamiast welonu to białe kwiatki we włosy. Wysłałam link do przyjaciółki i czekałam na jej rady. Co ona o tym sądzi. Jakieś dwie minuty później dostała odpowiedź ‘’Piękna. Masz ją kupić. Chcę cię w niej widzieć’’. Kupiona-zamówiona . Dojdzie do Sopotu.
-Cześć!- krzyknął Piotrek
-Hej..-powiedziałam i zamknęłam laptopa
-Piękna co dziś gotujemy na obiad?
-Hm…Sinior możemy zrobić w sumie to nie wiem co.
-Mój specjał
-A masz jakiś ?
-Nie robiłem go nigdy?
-Nie
-Przepraszam. Umówmy się , że obiad dziś zaserwuję ja
-Ok
Usiadłam na krześle i zaczęłam się przyglądać kucharzowi . Najpierw ugotował warzywa , później ryż. Warzywa włożył do żaroodpornego naczynia na to położył rybę i ser zółty. Później do piekarnika na 40 minut. Gdy piekarnik dał znać o sobie Piotrek nałożył na talerze ryż i na to swój specjał.
-Gotowe ! – krzyknął
-Mmm…Wyglada smakowicie
-Mam nadzieję , że tez jakoś smakuje
-Na pewno
Faktycznie było przepyszne! Nie dość , że dobry siatkarz to jeszcze kucharz. Szkoda,że mało takich.

Dzisiaj dłuższy. Niedługo niestety będzie koniec. Nie martwcie się kolejna historia w toku. Chciałam was powiadomić że dzisiaj wyjeżdżam do Gdyni na obóz i wrócę za dwa tygodnie. Rozdział niestety dopiero jak wrócę . Ktoś jest z Gdyni ? Spotkam kogoś ? Niemożliwe staje się możliwe. Pozdrawiam , 
Weronika 

P.S.Będę tęsknić...

4 komentarze:

  1. I takie dłuuuuuuugie masz cały czas pisać :D


    MIŁEGO URLOPU! :************* :D

    OdpowiedzUsuń
  2. niedługo koniec:(?! mam nadzieje ze w kolejnej historii też bd Zbyszek z Pitem, albo chociaż sam Zbyszek ;)

    OdpowiedzUsuń